Drodzy Fusoczanie!
Dziś pora na nasz kącik złamanych serc...
Ten czas musiał nadejść, nadszedł i będzie trwał. Fusoku Subs i Akademia Fusoku zaprezentują serię tekstów promujących fansubing. Dziś na tapet bierzemy wątpliwości fansuberów — w sumie nawet bardziej kandydatów na nich, aczkolwiek wiem, że wiele z tych problemów dotyka i osoby z wieloletnim doświadczeniem. Czas rozprawić się z paroma kwestiami, w które ludzie z jakichś przedziwnych powodów zdają się wierzyć.
W razie czego zawsze zostają poradniki, np. oficjalny do Kainote albo później nawet ten o typesettingu w Aegisubie.
Zresztą zawsze możesz iść na żywioł, zinterpretować po swojemu, coś pozmieniać. To jak sobie będziesz radzić z problemami, z czasem pokaże Twój rozwój.
Fansubing to ani wyścig ani zawody. Skup się na czerpaniu radości z działania i na własnym rozwoju, a to najlepiej osiągniesz, pracując nad projektami, które wybierasz wedle własnego uznania.
Nawet jeśli doceni to jedna osoba, to już jest dodatkowy sukces. A co, jeśli okaże się, że Twoje tłumaczenie poruszy więcej osób, niż myślisz? Robisz to z pasji – a pasja zawsze znajdzie odbiorców.
W Polsce zaledwie kilkoro tłumaczy robi przekłady z japońskiego (uprzedzając pytania: nie, nie Oozora) lub częściowo z niego. Wielu fansuberów tłumaczy z angielskiego lub innych języków. Warto zacząć od prostych serii, by nabrać doświadczenia. Z czasem możesz się uczyć i rozwijać swoje umiejętności, a tłumaczenia to świetna motywacja! Zresztą to nie jest coś koniecznego do robienia dobrych napisów, a już na pewno nie coś, co powinno Cię powstrzymywać przed spróbowaniem.
Cytując pewnego kolegę: „Co tłumacz, to inna bajka”. Dobrze zrozumiałem to, tłumacząc przed laty pewną serię i porównując napisy dwóch licencjonowanych (sic!) sieci strimingowych. Nie przejmuj się więc niczym, bo jest miejsce na wielość podejść i różne style. Nie jest tak, że ktoś robi to lepiej, a Ty gorzej, jeśli tylko włożysz w to zaangażowanie.
Co więcej, dla niektórych wyszukiwanie niszowych perełek i ich odkrywanie jest jednym z celów fansubingu. Możesz puścić wodze fantazji, znaleźć jakieś dziwne anime z lat 80. i przetłumaczyć. Wiem z doświadczenia, że zabawa jest nie z tej ziemi.
Zresztą nawet patrząc na najpopularniejszy serwis tego typu z anime w Polsce, Netflix, w ciągu ostatniego sezonu mamy takie kwiatki jak Ken-san (i pewnie inni -sanowie, ale sobie nie zapisałem szczegółów) w Dandadan czy Chinatsu Senpai (pisane jakby to było jej nazwisko) w Ao no Hako. Jest niby rok 2025, a oficjalne napisy są napisane jakąś mieszanką polskiego i japońskiego języka jak fansuby dwadzieścia lat temu. Nie wspominam już o takich seriach o generalnie bardzo słabych napisach jak choćby Itou Junji: Maniac czy chyba najbardziej pokrzywdzone w ostatnich latach C Danchi (to akurat HBO MAX, nie Netfliks), do którego suby były wprost skandaliczne*.
W związku z powyższym jesteś w stanie robić napisy dużo wyższej jakości niż korporacje. Wystarczy opanować podstawy.
To opowieść, jakich wiele. Była sobie pewna moetka. Dajmy jej na imię Akari. To dobre imię. Szła do nowego liceum, a miała dziwne zainteresowanie – tworzenie maskotek ze śmieci i odpadków, np. skarpetek, którym zgubiła się para, urwanych guzików, kawałków materiałów itp. Jak to dynamiczna uroczynka chciała zajmować się swoim hobby po lekcjach. Oczywiście w szkole nie było takiego klubu. Namalowała więc ulotki i na szkolnym podwórku zaczepiała inne moetki, mówiąc: „Może chciałabyś dołączyć do Klubu Odpadkowych Maskotek kudasai?”.
Wiadomo, żadna nie chciała. To dziwne. To bez sensu. Nie zrobię na tym kokosów. Akari była zasmucona sytuacją, bo potrzebowała jeszcze kilku osób, żeby otworzyć klub. Zaczęła bardziej dynamicznie przeć do celu, jak przystało na jurną nastolatkę. Namawiała swoje koleżanki do dołączenia, zwłaszca te najbliższe: Kurumi i Kageko. Początkowo nie chciały. Akari zastosowała więc delikatnie yandereczne sztuczki. Z czasem dziewczęta ustąpiły i dla świętego spokoju przystały na założenie z Akari tego niedorzecznego klubiku.
O dziwo już tydzień później nie wyobrażały sobie, że mogłyby być gdziekolwiek indziej: piły herbatkę, chrupały ciasteczka, robiły przytulanki ze staroci znalezionych na strychach i w piwnicach swoich domków. Kiedy kończyły liceum, bardzo płakały, że muszą pożegnać się ze sobą i klubikiem.
W tej historii Akari to mangozjebstwo, Klub Odpadkowych Maskotek to fansubing, Kurumi i Kageko to Ty i ja. Koniec.
Conquest
*Temat oficjalnych subów do anime, mam nadzieję, jeszcze nie raz sobie poruszymy.
Wstawiam symbol walki, beret. Autor: GS=Sporrenberg.
Dziś pora na nasz kącik złamanych serc...
Ten czas musiał nadejść, nadszedł i będzie trwał. Fusoku Subs i Akademia Fusoku zaprezentują serię tekstów promujących fansubing. Dziś na tapet bierzemy wątpliwości fansuberów — w sumie nawet bardziej kandydatów na nich, aczkolwiek wiem, że wiele z tych problemów dotyka i osoby z wieloletnim doświadczeniem. Czas rozprawić się z paroma kwestiami, w które ludzie z jakichś przedziwnych powodów zdają się wierzyć.
„Nie umiem obsługiwać programu do napisów”
No dobra. Po pierwsze, żeby tylko zacząć tak naprawdę nie trzeba prawie nic umieć: otwierasz okienko, tryb tłumacza i tłumaczysz. Do zaczęcia nie trzeba zaawansowanej obsługi Kainote'a czy Aegisuba, tylko troszkę determinacji.W razie czego zawsze zostają poradniki, np. oficjalny do Kainote albo później nawet ten o typesettingu w Aegisubie.
„Nie mam z kim skonsultować trudniejszych kwestii”
Jeżeli chcesz się skonsultować, to istnieją takie społeczności jak Akademia Fusoku, discordy: Kainote oraz Polski Fansubbing czy Forum AnimeSub.info, mowa przede wszystkim o działach Tworzenie i edycja napisów oraz Pomocnik.Zresztą zawsze możesz iść na żywioł, zinterpretować po swojemu, coś pozmieniać. To jak sobie będziesz radzić z problemami, z czasem pokaże Twój rozwój.
„Ktoś już to tłumaczy”
No to życz mu powodzenia i rób swoje. Jeżeli chcesz przetłumaczyć daną bajkę, to nie daj się zatrzymać zewnętrznym okolicznościom. Jeśli wybierzesz to, co chcesz, będziesz szczęśliwszy(a), a rezultat Twojej pracy zapewne będzie lepszy.Fansubing to ani wyścig ani zawody. Skup się na czerpaniu radości z działania i na własnym rozwoju, a to najlepiej osiągniesz, pracując nad projektami, które wybierasz wedle własnego uznania.
„Już są dobre napisy”
Ponownie — nie jest to nawet cień powodu, żeby rezygnować z tego, co chcesz zrobić. Może okaże się, że twoja wersja bardziej poruszy inne grono „ekspertów”, nawet jeśli oni sami jeszcze o tym nie wiedzą.„I tak nikt nie doceni”
Tworzenie to przede wszystkim wyrażenie siebie. Nawet jeśli nikt nie zauważy Twojej pracy od razu, to, co tworzysz, zostaje w Tobie.Nawet jeśli doceni to jedna osoba, to już jest dodatkowy sukces. A co, jeśli okaże się, że Twoje tłumaczenie poruszy więcej osób, niż myślisz? Robisz to z pasji – a pasja zawsze znajdzie odbiorców.
„Nie znam japońskiego”
Niemożliwe! Ale co z tego? Nie musisz znać każdego słowa, żeby czuć klimat i łapać kontekst. Tłumaczenie to nie analiza lingwistyczna – to tworzenie czegoś z sercem. Znajdź sposób, improwizuj, łam schematy, zamień, dopisz coś od siebie, wstaw mema (byle pasującego!!). Japońskiego można się (na)uczyć, ale to, czego potrzeba naprawdę, to dynamika działania taranująca wymówki.W Polsce zaledwie kilkoro tłumaczy robi przekłady z japońskiego (uprzedzając pytania: nie, nie Oozora) lub częściowo z niego. Wielu fansuberów tłumaczy z angielskiego lub innych języków. Warto zacząć od prostych serii, by nabrać doświadczenia. Z czasem możesz się uczyć i rozwijać swoje umiejętności, a tłumaczenia to świetna motywacja! Zresztą to nie jest coś koniecznego do robienia dobrych napisów, a już na pewno nie coś, co powinno Cię powstrzymywać przed spróbowaniem.
„Tłumaczą to lepsi, więc i tak nikt nie obejrzy ode mnie”
Lepsi? Według kogo? Nie ma żadnych „lepszych”. Są tylko ludzie, którzy już nabrali trochę doświadczenia, ale to nie znaczy, że jesteś skazany(a) na stawianie się w gorszej pozycji. Ty nie musisz być „najlepszy(a)” – wystarczy, że zrobisz coś swojego, coś, czego nikt inny nie zrobi tak jak Ty. Uważam, że o ile podejdziesz do tłumaczenia uczciwie, tzn. nie tylko wrzucisz tekst do GPT czy DeepL-a, a naprawdę przetłumaczysz anime w sposób, w jaki je widzisz, to może Ci to przynieść same korzyści i na pewno nie będzie to czas stracony.Cytując pewnego kolegę: „Co tłumacz, to inna bajka”. Dobrze zrozumiałem to, tłumacząc przed laty pewną serię i porównując napisy dwóch licencjonowanych (sic!) sieci strimingowych. Nie przejmuj się więc niczym, bo jest miejsce na wielość podejść i różne style. Nie jest tak, że ktoś robi to lepiej, a Ty gorzej, jeśli tylko włożysz w to zaangażowanie.
„To nie jest popularne anime, więc nikt nie będzie tego oglądał”
Popularność nie świadczy o jakości. Często to właśnie niszowe anime mają najbardziej fanatycznych miłośników.Co więcej, dla niektórych wyszukiwanie niszowych perełek i ich odkrywanie jest jednym z celów fansubingu. Możesz puścić wodze fantazji, znaleźć jakieś dziwne anime z lat 80. i przetłumaczyć. Wiem z doświadczenia, że zabawa jest nie z tej ziemi.
„Na pewno tylko będą mnie krytykować”
Na pewno nie tylko, bo o ile podejdziesz do sprawy uczciwie, to wiele osób to doceni. Z jednej strony skup się na sobie. Tym, co chcesz oddać w swoim tłumaczeniu. Z drugiej konstruktywną krytykę wykorzystaj na swoją korzyść, żeby być lepszym(ą). Niekonstruktywną możesz olać, Głuptasie 😜„Niewarto tłumaczyć dla ludzi, którzy i tak obejrzą napisy AI/maszynowe”
Takie suby w ogóle trudno nazwać tłumaczeniem. AI to sztuczny wytwór, nie ma duszy ani charakteru, nie łapie kontekstu. Ty jesteś człowiekiem, twórcą – to, co robisz, ma unikalny charakter, bo ma Twoją osobowość. Część osób obejrzy napisy maszynowe, ale ci, którzy cenią sobie jakość odbioru, wybierze prawdziwe, niesztuczne tłumaczenie.„Są napisy na Netfliksie/Amazonie/Disneyu/MAX-ie”
Oficjalne napisy są dla masowego odbiorcy, ale nie dla prawdziwych mangozjebów. Te suby to produkt korporacyjny, bez serca, bez pasji. Ty możesz pokazać, że jesteś niezależnym twórcą, który robi coś dla idei, dla sztuki, dla siebie.Zresztą nawet patrząc na najpopularniejszy serwis tego typu z anime w Polsce, Netflix, w ciągu ostatniego sezonu mamy takie kwiatki jak Ken-san (i pewnie inni -sanowie, ale sobie nie zapisałem szczegółów) w Dandadan czy Chinatsu Senpai (pisane jakby to było jej nazwisko) w Ao no Hako. Jest niby rok 2025, a oficjalne napisy są napisane jakąś mieszanką polskiego i japońskiego języka jak fansuby dwadzieścia lat temu. Nie wspominam już o takich seriach o generalnie bardzo słabych napisach jak choćby Itou Junji: Maniac czy chyba najbardziej pokrzywdzone w ostatnich latach C Danchi (to akurat HBO MAX, nie Netfliks), do którego suby były wprost skandaliczne*.
W związku z powyższym jesteś w stanie robić napisy dużo wyższej jakości niż korporacje. Wystarczy opanować podstawy.
Historia pewnej moetki
Chodźcie i zobaczcie. Fusoczański spektakl moetkarski właśnie się zaczyna.To opowieść, jakich wiele. Była sobie pewna moetka. Dajmy jej na imię Akari. To dobre imię. Szła do nowego liceum, a miała dziwne zainteresowanie – tworzenie maskotek ze śmieci i odpadków, np. skarpetek, którym zgubiła się para, urwanych guzików, kawałków materiałów itp. Jak to dynamiczna uroczynka chciała zajmować się swoim hobby po lekcjach. Oczywiście w szkole nie było takiego klubu. Namalowała więc ulotki i na szkolnym podwórku zaczepiała inne moetki, mówiąc: „Może chciałabyś dołączyć do Klubu Odpadkowych Maskotek kudasai?”.
Wiadomo, żadna nie chciała. To dziwne. To bez sensu. Nie zrobię na tym kokosów. Akari była zasmucona sytuacją, bo potrzebowała jeszcze kilku osób, żeby otworzyć klub. Zaczęła bardziej dynamicznie przeć do celu, jak przystało na jurną nastolatkę. Namawiała swoje koleżanki do dołączenia, zwłaszca te najbliższe: Kurumi i Kageko. Początkowo nie chciały. Akari zastosowała więc delikatnie yandereczne sztuczki. Z czasem dziewczęta ustąpiły i dla świętego spokoju przystały na założenie z Akari tego niedorzecznego klubiku.
O dziwo już tydzień później nie wyobrażały sobie, że mogłyby być gdziekolwiek indziej: piły herbatkę, chrupały ciasteczka, robiły przytulanki ze staroci znalezionych na strychach i w piwnicach swoich domków. Kiedy kończyły liceum, bardzo płakały, że muszą pożegnać się ze sobą i klubikiem.
W tej historii Akari to mangozjebstwo, Klub Odpadkowych Maskotek to fansubing, Kurumi i Kageko to Ty i ja. Koniec.
Conquest
*Temat oficjalnych subów do anime, mam nadzieję, jeszcze nie raz sobie poruszymy.
Wstawiam symbol walki, beret. Autor: GS=Sporrenberg.
Komentarze
Prześlij komentarz